Święta, święta i po świętach - nasze ulubione rodzinne powiedzenie (które pojawia się zwykle pierwszego dnia :) zaraz po zaspokojeniu pierwszego głodu :))
W zasadzie to wciąż świętujemy, bo mimo że już po Wielkanocy, to mamy gości, siedzimy sobie razem (z przerwami na pracę jednak ;)), a jak siedzimy, to jemy, pijemy...
Muszę jednak stwierdzić, że nie tak dużo jak kiedyś (mam na myśli jedzenie oczywiście :)).
Pilnujemy się jednak (bo Siostra ma też się odchudza i bardzo dobrze jej idzie!), żeby nie wystawiać orzeszków, serków czy innych pierdoletów na stół. Bo jak stoją, to je się je bezwiednie...
Przybyło mi nieco na wadze, ale kontroluję się i mam nadzieję, że zaraz się z tym uporam - tym bardziej, że mam wrażenie, że jednak część z tego to woda (sól, wino i takie tam).
Choć nie powiem, ciasta trochę też zjadłam.
No nagrzeszyłam trochę, ale mam zamiar nie skupiać się na tym!
Idę do przodu i już :)
Dziś ananas na drugie śniadanie i duuużo wody!
Spróbuję się przedrenować :)
"pierdolety" - podoba mnie się to słowo ;)
OdpowiedzUsuńŚwięta Wielkanocne są raz w roku, nie można mieć wyrzutów sumienia w związku z nimi!