sobota, 17 maja 2014

365.247

Nic nie pisałam, ale kilka rzeczy się wydarzyło.
Od wtorku zaczynam kolejny set.
To dobrze. Bardzo dobrze.

Obawiam się diety w sezonie grilowo-imprezowo-wyjazdowym.
Już mam kilka imprez w zanadrzu, którym będę musiałam podołać.
Takie stacjonarne to pół biedy, gorzej z wyjazdami na dwa, trzy dni i dłużej...

Za tydzień mam pierwszy i nie wiem, czy nie zrezygnuję...
Drugi zaplanowany na koniec czerwca - do tego czasu jakoś okrzepnę...

Obawiam się, ale nie chcę tego przekładać.

Planowałam też przed następną sesją zrzucić jeszcze kilka kilogramów, ale marnie mi idzie, więc nie ma na co czekać. 

Muszę spojrzeć sobie w oczy i pogodzić się z tym, że zaczynam z kilkoma kilogramami na plusie. Nie udało mi się tym razem utrzymać idealnie tego, co zdobyłam.
Ale też nie chcę (jak to miałam wcześniej w 'zwyczaju') z tego powodu machnąć ręką i powiedzieć, że dalsze odchudzanie zatem nie ma sensu. 

Zaczynam z Patrycją, która za cel postawiła sobie oduczyć mnie bycia na diecie na tej diecie :)
Patrycja... poddam się bez szemrania, obiecuję być zdyscyplinowana, posłuszna i szczęśliwa :)

W poniedziałek spotykam się z Patrycją, żeby omówić, co i jak.

I niech już będzie ta ładna pogoda, no...
Potrzebuję dołączyć ruch!

 

1 komentarz:

  1. poniedziałek punkt 12:00 :) zaczynamy kolejną przygodę :) Postaram się, aby było nam "uśmiechowo".

    OdpowiedzUsuń