piątek, 31 stycznia 2014

365.141

Sto czterdzieści jeden dni od początku. Sporo, nie?
Bilans: -12 kg.
Może to nie za dużo, ale cieszę się, że przez ten cały czas nie zrezygnowałam ani na moment z odchudzania.
Naprawdę to jest mój sukces!

Podobno jak się wolniej chudnie, to na dłużej zostaje ;) Tego się trzymam :)

No dobra, może to nie jest zbyt 'medialny' temat, ale walczę z zaparciami.
Dziwi mnie to, bo jem same wartościowe rzeczy, wody piję tyle, że czasami mam wrażenie, że odpłynę...
Męczy mnie to i żeby temu zaradzić dostałam kilkudniową dietę na bazie kaszy jaglanej. Super, bo bardzo ją lubię :)
Mam nadzieję, że moje problemy się wkrótce skończą, co też będzie widoczne na wadze ;)

-------------------
dziś jadłam:
śniadanie: miała być sałatka owocowa, ale samowolnie zmieniłam to na kaszę jaglaną z jabłkiem
drugie śniadanie: twaróg z siemieniem lnianym
obiad: ...wbrew pozorom bardzo fajny ;) kapusta kiszona i chleb (wiadomo, porządny taki :))
podwieczorek: kefir i zalane wrzątkiem suszone śliwki
kolacja: ryba i surowe warzywa



środa, 29 stycznia 2014

365.139

Gdybym miała napisać, jak się czuję, to musiałabym kolejny wpis zacząć od marudzenia.
Więc sobie odpuszczam ;)

Dziś zaczęłam trzydniową dietkę, która ma poprawić pracę mojego układu pokarmowego.
Nie wiedzieć czemu się rozleniwił i... odbija się to na wadze: plus pół kg.
Żebym chociaż zjadła coś dobrego albo choć wina się napiła, no! wiedziałabym czemu na tej wadze tyle ;)

Dietka ok, choć jutrzejszy poranek mnie lekko przeraża - pierwszy raz chyba w życiu będę jeść na śniadanie... kapustę kiszoną ;)


 
Wciąż kicham i prycham. Dziecko też. I jeszcze nie zapisałam się na masaże... Ale od przyszłego tygodnia to już mus...


------------------
Dziś jadłam:
śniadanie: śliwki suszone i siemię lniane zalane wcześniej wrzątkiem i maślanka
drugie śniadanie: twarożek z siemieniem (też namoczonym wcześniej)
obiad: ryba i leczo
podwieczorek: jabłko z cynamonem i maślanka
kolacja: jak obiad

wtorek, 28 stycznia 2014

365.138

Dzisiaj mi średnio. 
Jestem głodna, brakuje mi coś energii i chęci...

Na dodatek sfajczyłam obiad ;) Miało się dusić, a zagadałam się przez telefon i... mocno się przysmażyło ;) Zjadłam, bo co miałam zrobić, ale bez specjalnego smaku...

Jutro zaczynam trzydniową dietę, która  - jakby tu powiedzieć - ma mi trochę podkręcić przemianę... Niby mam w diecie dużo błonnika, wody... a zalega mi coś, zalega... Dyskomfort. Nie lubię. Ciekawe, czy pomoże.

Waga na razie stoi.
Jakieś - 2 kg od początku (z haczykiem, ale to się ciągle waha...).

Refleksja taka - łatwiej mi się odchudza, jak jest cieplej na dworze... ;)
Mam wtedy w ogóle więcej energii i więcej zapału do wszystkiego.
Co by tu zrobić, żeby wykrzesać z siebie chęć i entuzjazm? 


-------------------------
Dziś jadłam:
śniadanie: sałatka owocowa
drugie śniadanie: chleb z pomidorem
obiad: ciecierzyca duszona (taaaa...) z marchewką, cebulką, pomidorami i czosnkiem
podwieczorek: kanapka z konfiturą (ale ponieważ miałam malutki kawałek chleba i zjadłam go bez masła, to pozwoliłam sobie na herbatę z sokiem malinowym)
kolacja: leczo
 


poniedziałek, 27 stycznia 2014

365.137

Padam ze zmęczenia.
Zima przyszła (styczeń w końcu), a ja tak nie lubię, jak jest zimno...
Jeść mi się chce, skórę mam suchą i nic jej nie pomaga (bardziej niż w lecie) i w ogóle przespałabym do wiosny...

A tu... jeszcze ze dwa miesiące. Do końca tej serii mojego dietowania. 
Ale za to jaka będzie ta wiosna! ja lżejsza o dwie zgrzewki, fajnie będzie :) Zacznę to sobie wizualizować...

Jutro zostaję w domu z Młodym, bo jakiś zagrypiony.
Ja też zakatarzona, ale na razie daję radę bez prochów (których w czasie kuracji mam unikać).

Idę chyba zaraz spać, sen sprzyja odchudzaniu ;) (a i na oczy już nie widzę, wciąż przy monitorze...).

Dobranoc.

--------------------
Dziś jadłam:
śniadanie: 2 kanapki z żółtym serem i ananasem
drugie śniadanie (zamieniłam z podwieczorkiem): ciasteczka owsiane i kawa (w Ikea ;))
obiad: makaron z tuńczykiem, groszkiem, kukurydzą i sosem jogurtowo-musztardowym
podwieczorek: zamiast herbaty z sokiem malinowym wypiłam herbatę z cytryną, imbirem i miodem, licząc, że zadziała uzdrawiająco...
kolacja: sałata, ogórek i kawalątek łososia

niedziela, 26 stycznia 2014

365.136

Wczoraj byłam tak skonana, że nie dałam rady nic napisać. Poszłam spać... przed dziećmi! Mąż mi zwrócił uwagę, że teraz to już tak będzie coraz częściej ;) 

Byliśmy na turnieju, całą drużyną, 170 km w jedną stronę.
Było wesoło, towarzysko, wyprawa jak kiedyś zakładowe wyjazdy na grzyby ;)
Chłopaki grały zacięcie. Gardła mamy zdarte. Miejsce czwarte, ale było na co popatrzeć :)

Tym bardziej jestem dumna, że udało mi się wytrwać w mojej 'rozpisce' :)
A pokus było trochę. Wiadomo. Każdy czymś częstował, na miejscu bar z żurkiem, po powrocie wspólna pizza. A ja? A ja wyciągałam swoje pojemniczki w swoich godzinach :)

A dziś niedziela, relaks, katar, kocyk...
Dzielę się z Wami moim podwieczorkiem :) Ktoś będzie jeszcze się wzbraniał przed odchudzaniem? ;)



Ach, muszę umówić się z powrotem na masaże.
Nie da się tego w nieskończoność odkładać ;) tchórz ze mnie ;)
No ale ta skóra potem... warto :)

----------------------------
Dziś jadłam:
śniadanie: sałatka owocowa
drugie śniadanie: herbata malinowa wg planu, a wypiłam lipkę z miodem i cytryną, bo tak czułam (się ;))
obiad: ryż z warzywami (papryka, pieczarki, odrobina kukurydzy - co ciekawe, zero przypraw, a było bardzo smaczne)
podwieczorek: jak na zdjęciu :)
kolacja: (wciąż przede mną :)) sałatka z rukoli

piątek, 24 stycznia 2014

365.134

Dzisiaj udane, choć nie do końca trzymałam się diety.

Zjadłam mniej. Na podwieczorek zamiast banana wypiłam cappuccino (takie okoliczności), a kolację zjadłam ponad godzinę później niż powinnam. Nie dojechałam do domu na czas. Może jakoś to przejdzie ;)

Jutro malutka próba przede mną - wyjazd na cały dzień, autobusem, w towarzystwie... Jedziemy na mecz Orlików :) Muszę zabrać prowiant na cały dzień. Mam nadzieję, że nie ulegnę żadnej pokusie :)

Wypiłam za mało wody - już tego nie nadrobię, ale jeszcze dopiję...

------------
Dziś jadłam:
śniadanie: chleb z miodem (luuubię!)
drugie śniadanie: twaróg z miodem (może być. wolę twaróg z pieprzem)
obiad: ryż i duszone warzywa
podwieczorek: cappuccino zamiast banana i herbaty z sokiem malinowym
kolacja: miks sałat z pomidorem i fetą (zapomniałam o sezamie... :( )

czwartek, 23 stycznia 2014

365.133

Przeszkody, przeszkody, przeszkody...

Zepsuta pralka, zepsuty samochód, zepsuta bateria w zlewie, a co najgorsze... zepsuty komputer. 
Zimno (sorry, taki mamy klimat ;)), ciemno i wilcy!

Wczoraj się nie odezwałam, bo w moich rękach zawiesił się nawet tablet!

No i zgrzeszyłam - wieczorem zmarznięta i zdołowana wypiłam herbatę z cytryną, imbirem i MIODEM (2 łyżeczki!). Wiem, że to będzie niektórych śmieszyć, ale naprawdę miałam wyrzuty sumienia!

Dziś mimo trudnej sytuacji 'na froncie' się trzymam. Ale lampka wina dobrze by mi zrobiła. Na psychikę też ;)

A, smakował mi dziś obiad. Miałam zjeść łososia z suszonymi śliwkami. Zamiast tego wrzuciłam te śliwki do miksu sałat - faaajneee :)




Ale generalnie dzień zaliczam do udanych.  
Trzymam się i nie pocieszam jedzeniem. To sukces :)


----------------------
A dziś jadłam:
śniadanie: omlet z tuńczykiem (zjadłam bez tuńczyka, jakoś po szóstej nie miałam na niego ochoty)
drugie śniadanie: miała być herbata z sokiem malinowym, ale wypiłam sok marchewkowo-selerowy
obiad: tuńczyk, miks sałat (i suszone śliwki :)) oraz pomarańcza
podwieczorek: jabłko (miało być pieczone, a wyszło surowe - w samochodzie)
kolacja: duszone warzywa posypane płatkami migdałowymi

wtorek, 21 stycznia 2014

365.131

Tadam! Dziś pracowałam w biurze klienta. 
Usłyszałam dużo miłych słów! jak to motywuje :)
Chyba w końcu zaczyna być widać, że chudnę. Ludzie to zauważają :)

Mam plan na wiosnę (za kolejną zgrzewkę ;)): kupić sobie nowe dżinsy :) Mniejsze :)
Te są wygodne, nawet w pasie zaczynają mi odstawać. Będę bardzo szczęśliwa, jak będę mieć taki luz w udach :)

To był dobry dzień :) Zmarzłam tylko okrutnie i teraz próbuję się zagrzać gorącą herbatą z cytryną, imbirem i... grzeszę (!)... miodem. No musiałam...

---------------
A dziś jadłam:
śniadanie: owsianka z wkrojonymi śliwkami suszonymi (szaleństwo! całe dwie śliwki! ;))
drugie śniadanie: pomarańcza z kardamonem i cynamonem (miała być podgrzana w mikrofali. żałuję, że nie miałam gdzie tego zrobić, bo - i to też moje dietowe odkrycie - podgrzana jest pyszna, słodka i soczysta!)
obiad: warzywa gotowane na parze i... parówka (no ta mnie zdziwiła. rzadko jadam parówki. ani to specjalnie smaczne, ani zdrowe... ale poddaję się bez szemrania, bo mam efekty! :))
podwieczorek: 2 tekturki wasa (ja zjadłam 2 kawałki razowej macy) oraz miała być herbata z sokiem malinowym, ale wypiłam bez soku, niestety... (za to teraz nadrabiam miodem ;))
kolacja: upieczony pstrąg polany fajnym sosem (jogurt, czosnek, cytryna, kurkuma)

poniedziałek, 20 stycznia 2014

365.130

130 dzień odchudzania i na minusie 11,5 kg.

Czuję się znakomicie! Dziś stwierdziłam, że jestem stworzona do bycia na diecie! :)
Nie wiem, jak to jest, ale taką mam konstrukcję psychiczną - jestem planistką ;)
Jak mam plan (np. co jem następnego dnia), to go realizuję. 

Bez planu się miotam i... tyję.

Teraz mam ładnie rozpisany każdy dzień, przygotowuję się do wyjścia z domu, pakuję wszystko w pojemniki, bez tego się nie ruszam.
Ale niestety, w okresie pomiędzy setami tak nie było. I tego właśnie muszę się nauczyć, bo przecież nikt mnie wiecznie nie będzie pilnował...
No i - jak to ja - muszę pilnować się z wodą. To są dwa tematy do przepracowania :)

-------------------------
Wracam do opisywania swojego menu :)
Fajnie zajrzeć po jakimś czasie i zobaczyć, co się jadło. Przyda mi się... kiedyś :)
I może jeszcze komuś?

śniadanie: płatki owsiane z żurawiną i płatkami migdałowymi - zalane wrzątkiem (takie lubię najbardziej)
drugie śniadanie: miało być cappuccino i kosteczka czekolady. nie lubię kawy z mlekiem (jest dla mnie za słodka! ;)), więc wypiłam czarną. no i kawałek mojej ukochanej czekolady z chili Lindta, uwielbiam...
obiad: makaron z tuńczykiem, groszkiem i kukurydzą, polany jogurtem
podwieczorek: fasolka szparagowa z sezamem (odkrycie: gotowane warzywa posypane sezamem przestają być takie mdłe ;))
kolacja: jajecznica i pomidorki koktajlowe (miała być jajecznica z pomidorami, ale jakoś bardziej mi 'leżała' bez ;)). ponieważ niczego nie solę (i da się! :)), to do jajecznicy używam oliwy z chili. jest smak :)

piątek, 17 stycznia 2014

365.127

No to zaliczam poślizg. Zaczynam dziś, 17 stycznia, a nie 13, jak planowałam.
Miałam dużo pracy, byłam zaganiana, nawet nie miałam kiedy zrobić zakupów pod dietę.

Ale chyba gdzieś w środku bałam się zacząć. Bardzo chciałam już wrócić do dietowania, ale bałam się, że nie dam rady... Chyba trochę tak...

Pierwszy dzień (można chyba tak powiedzieć) za mną. 
Jest dobrze! Mimo wszystkich przeciwności losu (początek okresu, zepsuta pralka, zepsuty laptop (stres, stres, stres, bo bez komputera nie ma pracy. na komputerze jest wszystko. z godziny na godzinę było coraz gorzej, bo zdawałam sobie sprawę, czego jeszcze nie mogę zrobić bez komputera...), zalany przez dzieci xbox na koniec...).

I dobrze, że mimo wszystko nie uległam pokusie pocieszania się winem/czekoladą czy czymśtam :)
Komputer udało się zbackupować (czy jak to zapisać) i jedzie do serwisu (na gwarancji), xbox wysechł i działa (uff), pralka... (tu jeszcze nie wiem, co zrobię), a reszta jakoś się ułoży :)

No głodna trochę jestem, muszę przyznać.
Ale i tak mi dobrze :)




czwartek, 9 stycznia 2014

365.119

Długa przerwa. Długo nie pisałam.
O czym tu pisać, jak człowiek nie odnosi sukcesów?
Porażki też nie ma, ale czuję, że jak natychmiast nie zacznę nowego seta odchudzania, to ją odniosę!

Muszę być na diecie! Co za charakter?!
Muszę mieć rozpisane posiłki, pory... Muszę wiedzieć, co będę jadła jutro, muszę organizować się z zakupami... Jest mi z tym dużo lepiej. Niektórzy tego nie znoszę, a ja na to czekam!

Zaczynam w poniedziałek, 13! 13 jest faaajna :)

Do czego się muszę przyznać? Z czym mam permanentny problem i kilka tygodni diety nie wyrobiły we mnie stałych, dobrych nawyków?
Mam ciągle te same problemy: jem nieregularnie, nie piję wody.
Jak to jest, że będąc na diecie nie miałam z tym problemu, a w 'normalnym' trybie ciągle mam obsuw, a wody piję niecały litr? Ech... EQ wracaj! ;)



Tak właśnie mam zamiar zacząć poniedziałek, 13 stycznia!
Niech tak wygląda nie tylko tydzień, ale najbliższych 8 tygodni, a w zasadzie niech mi tak już zostanie!
Niech się uda!
Niech kolejna zgrzewka pójdzie sobie won!