środa, 23 października 2013

365.41


No i co, że bez soli?! 


Nie wierzyłam, że da się nie solić! Nie solę niczego: makaronu, ryżu, pomidorów... Najmniej mi wchodzi niesolona jajecznica (no śmierdzą mi po prostu niesolone jajka). Ale sposób mam na nią, jak na wiele innych produktów bez smaku - oliwa chili! genialna do wszystkiego i naprawdę można się obejść bez solenia :)

I mój ulubiony ocet-sos balsamiczny - nie dość, że pyszny, to jeszcze dodaje uroku każdemu daniu :)


Minęło pięć tygodni, szósty w trakcie, a na wadze osiem kilo bez dwustu gramów mniej :) I w dżinsach czuję się już całkiem, całkiem :) Siadam w każdym razie dość swobodnie ;)

Trochę zaczynam myśleć o długim weekendzie około 11 listopada... Jedziemy do znajomych, to będzie dla mnie test - jak sobie radzić w sytuacjach niesprzyjających ;)

Tak czy inaczej... jest dobrze :)

sobota, 19 października 2013

365.37

34. dzień diety, a ja przeżywam pierwszy kryzys i pierwszy grzech... grzeszek?

Chyba z powodu okresu chodzę cały dzień głodna i każdy posiłek zaczynam piętnaście minut przed czasem, bo nie mogę wytrzymać...

A grzech? zjadłam pół grapefruita nadprogramowo (ale w zasadzie nie dlatego, że byłam głodna, ale pół by mi - wg przepisu - zostało, a u mnie w domu nikt poza mną ich nie je... już raz taką połówkę po kilku dniach wyrzuciłam... szkoda mi było... mam nadzieję, że bardzo to nie zaważy na wadze :) A drugi malutki grzeszek to maślaczek, kawalątek, bo koniecznie chciałam spróbować, jak mi się udały takie duszone, prosto z ogródka... Ale to naprawdę był tylko kawalątek :))

Tak naprawdę dziś czuję się parszywie, kręci mi się w głowie, jestem słaba i do tego to uczucie głodu... Ale przetrwam. Nie dam się.

Schudłam siedem kilo z haczykiem, więc warto się trzymać. Tym bardziej, że dotychczas obyło się bez słabości, pokus...

Przyjemnie jest wejść w stare spodnie, spódnice :)  
Nie oddam tej przyjemności!!!

niedziela, 13 października 2013

365.31

Dziś znów 13!

Jutro początek 5. tygodnia diety, a ja wciąż czuję się świetnie!
- 6 kg
- 6 cm na brzuchu
- 1 cm ramię
- 0,5 cm szyja :)

(były też inne pomiary, ale przecież nie będę wypisywać wszystkiego...)

Dobrze mi robi, jak mam dużo zajęć. W ogóle tak sobie myślę, że odejście od takiego celebrowania jedzenia, spotykania się na jedzenie jest w moim przypadku wskazane... Muszę sobie znaleźć inne formy 'aktywności' ;)

Dziś zaczynam taką krótką dietkę brokułową, w związku z tym...


...tak wygląda dziś moja lodówka



















Miałam jedną zachciankę! Kapusty kiszonej mi się chce! Wczoraj na obiad miałam 100 g... małooo...


No i z zachcianek (ale nie jest to żadna natrętna myśl, w przeciwieństwie do kapusty ;)) to jeszcze wina bym się napiła...

Więcej pokus nie pamiętam...


środa, 9 października 2013

365.27

Na trzy dni przeistoczyłam się we fruitariankę (czy frutariankę?). Żeby lekko pchnąć mój metabolizm, jem głównie owoce (i do tego jogurt/maślankę/kefir). No całkiem mi dobrze, choć wczoraj nie miałam wieczorem sił na nic (ale przyjmuję do wiadomości, że to generalnie trudny dzień był...).

-5,5 kg i chcę więcej!

Wcisnęłam się w dżinsy, które całkiem dobre leżą w szafie. Usiąść w nich nie usiądę, ale się zapięłam! Będę miała spodnie na zimę! 

Chyba lubię siebie na diecie. Nie mam wtedy wyrzutów sumienia, wiem, że robię to, co powinnam... Lubię czuć, że to kontroluję...
Lubię oczywiście też to, co widzę w lustrze: coraz mniejszy brzuch, coraz bardziej wystające obojczyki (yeah!).


sobota, 5 października 2013

365.23

5.1 kg.
Chyba bardzo dobrze nastraja mnie fakt, że w tym secie mam zrzucić 10 kg. Taki krok w kierunku celu, a zarazem cel. I ten cel wydaje mi się realny, nie przeraża mnie tak, jak cel dalekosiężny - 35 kg...

I można (nieśmiało) powiedzieć, że w drodze do tego celu minęłam półmetek! Że teraz już z górki. 
(Chociaż dobrze wiem, że na początku łatwiej traci się na wadze.)

Może to rozłożenie celu na małe celiki mi pomoże... Po tej kuracji będę miała oddech na 'normalne jedzenie' - wtedy moim celem będzie utrzymać wagę aż do następnej kuracji (jakoś po nowym roku). A to nie będzie łatwy cel, bo ten okres wypada w grudniu, w święta :)

Bardzo jestem ciekawa, jak to będzie.
I wciąż podekscytowana :)

A we wtorek chciałabym sobie zrobić małą (?!) przyjemność - oprócz kilerskiego masażu chciałabym taki  masaż peelingujący... Jakoś muszę tę moją skórę udobruchać, żeby tak zechciała się wciągnąć, 'zamknąć w sobie' ;)

czwartek, 3 października 2013

365.21


Musiałam to wstawić :) Będę sobie patrzeć w chwilach zwątpienia :)

Ale na razie muszę przyznać, że idzie mi nieźle. Chodzi mi o psychikę i motywację.
Dziś wzięłam sobie do ręki trzy duże butelki wody mineralnej i pomyślałam, że właśnie o tyle jestem lżejsza. Kurcze, sporo... Jeszcze dwa tygodnie temu chodziłam, sprzątałam, pracowałam... o te trzy pełne butelki cięższa! 

A za jakiś czas podniosę sobie tak całą zgrzewkę! to dopiero będzie :)

No i za jakiś czas strzelę sobie taki biforafterek jak ten z neta :)

środa, 2 października 2013

365.20

Pierwsza delegacja podczas diety za mną! Kurcze, jakie to wygodne! Spakowałam sobie jedzenie na cały dzień, kilka pudełeczek i miałam temat jedzenia z głowy. Kupiłam tylko kawę na stacji benzynowej :)

Generalnie jestem po trzech masażach, bardzo bolesnych i - mam nadzieję - że przyniosą skutek! Naprawdę boli, tym bardziej, że ciało mam posiniaczone (spokojnie mogę się udać na obdukcję, jak mnie Mąż wkurzy ;)). Dzieci chciały iść w niedzielę na basen, ale... no nie ze mną, nie mogę się teraz tak pokazać...

Za dwa masaże, czyli w przyszły wtorek, mierzymy obwody. Tymczasem od początku kuracji (dwa i pół tygodnia) straciłam 4,5 kg.

Dwie osoby mi powiedziały, że ze zeszczuplałam na twarzy! hmm... ciekawe, czy rzeczywiście?

Wiem, co by mi się jeszcze przydało - więcej snu. Łatwiej się chudnie, jak się więcej śpi. Zaczynam odkrywać powody swej otyłości!  ;) Dostałam zalecenie: 8 godzin na dobę... Chyba jednak będę chudła wolniej... (8 godzin? śpię 6, jak dobrze pójdzie 7, ale to absolutny maks!)