poniedziałek, 31 marca 2014

365.200

Dwusetny dzień mojego odchudzania. Już minęłam półmetek :)

Wynik nie do końca mnie zadowala, ale cieszę się z tego, co mam (nowe spodnie i sukienkę na przykład :))

Za mną ciężki tydzień. Praktycznie pięć dni była poza domem. Na pierwszy dzień jeszcze zaopatrzyłam się w porządne jedzenie, ale potem to już trochę 'co popadnie'. Jak byliśmy w knajpie, to wybierałam sałatki (i nie piłam piwa!), także całkiem, całkiem. Gorzej na stoisku (byłam na targach), tam z braku laku wsuwałam mieszankę studencką, kilka wafelków i paluszków. No słabo...


Wieczorem oczywiście trochę alko. Ale bez nadmiaru ;)

Wracaliśmy no 'noclegowni' późno, otwarta była już tylko Żabka. Nawet nie wiedziałam, jak trudno tam zrobić sensowne zakupy. Nawet jabłka były niewydarzone... Więc zaopatrzyłam się bułkę jakąś z ziarnami (nie wierzę, że z mąki pełnoziarnistej), serek wiejski (jeden mi zamarzł w lodówce więc stracony) i pomidory.

W sobotę przedpołudnie jak marzenie! Słońce, kawa na Francuskiej w fajnym towarzystwie... 
Było tak:


Tarta na czekoladowym spodzie, z mascarpone, truskawkami i kiwi absolutnie grzechu warta! :)

A po powrocie, w niedzielę... pogoda boska, grill i serniczek - ale taki bez mąki i ciasta, faaajny wyszedł, pierwszy raz robiłam.

I tyle grzechów, dziś się zdyscyplinowałam, jadłam zgodnie z zasadami. Na jutro też już mam gotowe pojemniki.

Cholernie mi ciężko bez diety, uwierzycie? Łatwiej mi wziąć karteczkę i odhaczać, co zrobiłam, co jeszcze mam zrobić. 

Patrycja, zrobię sobie sama rozpiskę i dam Ci do sprawdzenia :) Co za charakter, no? Żeby nie umieć korzystać z wolności...

wtorek, 25 marca 2014

365.194

I znów minęło kilka dni... Nie mam na nic czasu... Jestem zmęczona, mój organizm chyba też, bo waga stoi...
Decyzja: zarzucam na dwa tygodnie taką ścisłą dietę. Muszę dać mu odsapnąć. Brakuje mi 3 kg do celu (a do mojego osobistego celu 4 kg). Potem chciałam zapauzować... ale trudno.

Dziś wyjeżdżam i wracam do domu dopiero w sobotę. Nawet się nie będę ważyć. Ale muszę pilnować, co jem, kiedy jem...

Na drogę pudełka zapakowane, ale jutro już będzie nieco trudniej...

Napiszę, jak idzie :)

środa, 19 marca 2014

365.188

Jak ten czas gna... Znowu zgubiłam tydzień. Myślałam, że nie było mnie tu trzy dni, a tu się trochę więcej zrobiło.

Pewno dlatego, że oprócz nawału pracy mam jeszcze szkolenie - w każdy (bez jednego) weekend do świąt. Ba! do połowy maja... Więc nawet weekendy zlatują mi nie wiem jak i kiedy...

Dziś chodziłam po sklepach i... nic. Null. Nic mi się nie podoba. Nie potrafię rozglądać się za kolorowymi ciuchami. Modne w tym sezonie pastelowe kolory nie są zupełnie moje. Etnicznych deseni też nie lubię za bardzo, a dużo tego w sklepach...
A nie mam w czym chodzić, ratunkuuu...

Wynik do dziś to -17,5. Powolutku, pomalutku... Ale podobno widać :) Wczoraj na zebraniu w szkole nawet nauczycielka mnie o to zagadnęła :)

Miłe to :)

--------------
Dziś jadłam:
śniadanie: koktajl owocowy
drugie śniadanie: kanapka z żółtym serem
obiad: indyk z pomidorami i cukinią
podwieczorek: melon
kolacja: koktajl warzywny i twaróg (i kilka kawałeczków kurczaka - nadprogramowo - bo robiłam rodzinie tortille, a on był taki pyszny... z kuminem... grzech...)

czwartek, 13 marca 2014

365.182



Tak... to mój dzisiejszy obiad. I lokal ;)
Ostatnio coraz częściej jadam w aucie (mówiąc to właśnie sobie przypomniałam, że muszę skoczyć do garażu, bo w schowku został pojemnik i widelec...). Fajnie by było utrzymać zwyczaj 'pudełkowej' diety już po diecie. Unika się wtedy jedzenia co popadnie (u mnie był to najczęściej jogurt i bułka - same węglowodany...). 

Dziś zaczęłam dietę selerową i odkryłam pyszny (i bardzo prosty) krem z selera. Udusiłam seler z gałką muszkatołową, oliwą chili, zmiksowałam, posypałam prażonym słonecznikiem. Super! I chyba nie ma to to za dużo kalorii. Fajna kolacja. Zapisuję na moją food listę :)

Wróciłam właśnie przed chwilą z zumby, a jeszcze muszę przygotować pudełka na jutro...
Więc spadam...
Dobranoc :)

---------------
Dziś jadłam:
śniadanie: sałatka z jajkiem
drugie śniadanie: surówka z marchewki z ananasem
obiad: pieczony indyk i brokuły
podwieczorek: kefir
kolacja: zupa krem z selera

poniedziałek, 10 marca 2014

365.179

Szczęście! :) Kupiłam sobie spodnie, tadam! W normalnym sklepie! i to nie był największy rozmiar :) Pozwolę sobie wkleić zdjęcie :)




















Mężu! bój się! zakupy zaczynają mi sprawiać przyjemność! :)

Z bardziej 'dietowych' zagadnień, to w związku z moimi problemami (ja to gdzieś ostatnio usłyszałam) z transferem pożywienia z jelit ;) umówiłam się do gastrologa. Coś może poradzi. Bo przecież jem wszystko, co normalnych ludzi za przeproszeniem mocno przeczyszcza... No ale nie mnie! Stąd ta waga: -600 g, + 100, + 100, - 200, + 100 i tak w kółko...

-----------
Dziś jadłam:
śniadanie: kapusta kiszona z oliwą (!!!) i kromka chleba
drugie śniadanie: ryba w sosie jogurtowym
obiad: musli i troszkę jogurtu
podwieczorek: koktajl z owoców leśnych
kolacja: duszona ryba i warzywa

 


sobota, 8 marca 2014

365.177

Nie wiem, co się ze mną dzieje! Jest weekend, 22.30, a ja zasypiam, oglądając film... To nie jest normalne. I poddaję się temu, chodzę wcześnie spać. Mam przed oczami nawet to, jak ten mój organizm się musi w nocy napracować, żeby nabrać sił ;) Wierzę tym, co mówią, że przy odchudzaniu trzeba więcej spać... No inaczej się nie da ;)

Miałam napisać o diecie ananasowej. Nie jem, broń Boże, samego ananasa, żeby nikt nie myślał.
Ale sporo go jest w  różnych posiłkach :)
Dziś na przykład jadłam na kolację pyszną sałatkę: miks sałat, kozi serek, ananas i grzanki z pełnoziarnistego chleba. Do tego sos: oliwa, cytryna i odrobina miodu :) Do powtórzenia :)

Na śniadanie jadłam na przykład... kanapkę z ananasem :) Fajne to :)

Jutro ostatni dzień na ananasie, a od poniedziałku lecę na selerze ;)

Podgryzłam dziś troszkę orzechów nerkowca (aaa, zgrzeszyłam!).
Ale za to ominęłam jeden posiłek (to chyba jeszcze gorzej!). Ale po prostu te weekendowe dni są jakieś krótsze - nie wyrobiłam się!

To zmykam spać, jak zwykle ostatnio :)

Dobranoc...

piątek, 7 marca 2014

365.176

Ale ten czas gna! Jeszcze weekend zajęty! Każdy weekend do świąt zajęty... Kto mi umyje okna???

Dziś dużo nie napiszę, bo niedawno dopiero wróciłam do domu i padam na twarz.

Idzie mi całkiem, całkiem - za 10 dkg ogłoszę -17 kg ;) Ale to za 10 dkg, nie będę teraz o tym pisać ;)

Od dziś jestem na diecie ananasowej - oj, jak lubię. Jutro opowiem, co jem. Fajne rzeczy jem :)

Jutro postaram się tu wrócić :)

Dobranoc...

niedziela, 2 marca 2014

365.171

Zdaje się, że coś się ruszyło! Nareszcie! Odrobinę, ale mam nadzieję, że teraz pójdzie...
4 kg... tyle brakuje mi do końca tego setu.
Tak naprawdę chciałabym 6 - ale nie wiem, czy to jest realne marzenie...
Dlaczego 6? Bo... wg wszelkich kalkulatorów BMI przeskoczyłabym z otyłości do nadwagi. Byłoby mi lepiej... psychicznie ;)

Dziś zaczęłam taki 6-weekendowy kurs, szkolenie, podczas którego też karmią.
Nie wiem, jak karmią, bo miałam ze sobą swoje pojemniczki. Nawet to zgłosiłam, że póki co nie będę korzystać z kateringu.

Jestem trochę głodna, tym bardziej, że rodzina miała dzisiaj home made pizza z razowej mąki. Pachniało... ależ pachniało... Ale twardym cza być!

-------------
Dziś jadłam:
śniadanie: kromka chleba pełnoziarnistego z pomidorem
drugie śniadanie: jajko
obiad: pierś z indyka z warzywami
podwieczorek: ananas
kolacja: tuńczyk z warzywami, czyli sałatka z tuńczykiem :)