czwartek, 28 lipca 2016

365.1050

Taaak, policzyłam te cholerne dni! Ale muszę zmienić koncepcję nazywania tych postów, bo trochę chyba to mało motywujące ;)

Znów postanowiłam wrócić na bloga. Nie ma mnie tu, ale to nie znaczy, że nie walczę. Co najwyżej znaczy, że mam przerwy, że walczę bez większego planu i sukcesu...

Kilka przemyśleń na nowy początek:
1. idę na siłownię - kiedyś ćwiczyłam na siłowni i ona chyba ze sportów służyła mi najbardziej. Ładnie wyrzeźbione ciało, chudłam... Postanowiłam sprawdzić, czy wciąż na mnie działa :)
Zaczęłam nawet truchtać, ale tak naprawdę chciała po prostu ruszyć tyłek z sofy i przyzwyczaić się mentalnie do ruchu i potu ;) Może i tego nie zarzucę, bo to fajny sport na każdą praktycznie okoliczność, każdy wyjazd, mało problematyczny. Ale ja muszę naprawdę działać efektywnie. Dlatego dołączę tę siłownię.


W planach mam poranne treningi, przed pracą (wstawanie to nie jest problem). Minimum trzy razy w tygodniu (zobaczymy, co powie instruktor na mój plan ;)).

I jakoś muszę jeszcze przezwyciężyć problem logistyczny, bo mamy na razie jeden samochód... Coś poradzę.


2. spokój, zachować spokój. Redukować stres, ten związany z wagą też! Bo hormon stresu utrudnia spalanie tkanki tłuszczowej!

Znaleźć sposób na odstresowanie się, na relaks.
Co mnie relaksuje?
Wino. Ale to też nie sprzyja odchudzaniu, więc muszę znaleźć inny sposób :)
Sport - nie za bardzo lubię się pocić, ale... uwielbiam uczucie PO! I jak nie chce mi się ruszyć, to myślę tylko o tym, jak będę się czuła PO :) To chyba dla mnie najlepszy sposób, muszę to przyjąć do wiadomości, bo odstresowuje i spala kalorie :) i ciało ujędrnia na dodatek :)

3. planowanie posiłków. To jest warunek dla mnie sine qua non!
Nie ma spontanu! (przynajmniej nie na co dzień) 
Muszę mieć rozpisany plan, co najmniej z dniowym wyprzedzeniem. Ale tak naprawdę, przydałoby się większe wyprzedzenie, bo trzeba zakupy robić odpowiednie.

Muszę rozwiązać problem jedzenia po pracy. Tak ustawić jedzenie w ciągu dnia, żeby po pracy nie być głodną jak wilk i nie wyjadać lodówki (nawet zdrowych rzeczy!). Skupić się na kontrolowaniu wieczorów!

Co wykluczyć, wg poradników?
- słodnie napoje - no problem, prawie ich nie piję. właściwie w ogóle ich nie piję.
- wino - może założyć, że tylko w weekendy?
- lody - no w lecie lubię, niestety. może starać się nie jeść takich zwykłych, 'przemysłowych'? jeść tylko jakieś wypasione?

Boszzz... ale się rozpisałam :)
Nie zakładam, że wiele osób tym zanudzę ;) Piszę, szczerze mówiąc, żeby się zaangażować, żeby uporządkować swoje myśli na ten temat i żeby ślad pozostał, bo jednak czasem wracam w to miejsce...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz