sobota, 30 lipca 2016

365.1052

Jeszcze nie znalazłam pomysłu, jak nazywać posty, więc doliczam te cholerne dni! Gdybym wytrwała, byłabym już cienka jak witka! ;)

Byłam dziś na siłowni. Klamka zapadła.
2h ćwiczeń i ledwo dycham. Bolą mnie mięśnie i ogólnie jestem wy mę czo na!

Gadałam sobie z instruktorem na sali. Wypytał mnie najpierw dokładnie o jedzenie.
Wg niego za dużo jem węglowodanów. No cóż, dobry trop...


Potem mnie zważył i pomierzyliśmy skład ciała. Nie chcę na to patrzeć. Zniechęca mnie to, co widzę. Jakaś beznadziejna sytuacja. Nie do pokonania...
Na dodatek pomierzyłam obwody, jak wróciłam do domu. Wszędzie więcej niż na początku roku (mimo że ćwiczę!). Do dupy to jest.
No ale jakie mam wyjście? Jak się poddam, to już mogę kupować spódnicę na gumce.

Mogę walczyć dalej, choć ryczeć mi się chce, a nie walczyć.

Kurna, ja bardzo grzecznie proszę o jakieś zauważalne efekty w ciągu najbliższego miesiąca, dwóch... Na zachętę tak...

To byłam ja. Załamana, ale niepoddająca się!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz