Padam ze zmęczenia.
Zima przyszła (styczeń w końcu), a ja tak nie lubię, jak jest zimno...
Jeść mi się chce, skórę mam suchą i nic jej nie pomaga (bardziej niż w lecie) i w ogóle przespałabym do wiosny...
A tu... jeszcze ze dwa miesiące. Do końca tej serii mojego dietowania.
Ale za to jaka będzie ta wiosna! ja lżejsza o dwie zgrzewki, fajnie będzie :) Zacznę to sobie wizualizować...
Jutro zostaję w domu z Młodym, bo jakiś zagrypiony.
Ja też zakatarzona, ale na razie daję radę bez prochów (których w czasie kuracji mam unikać).
Idę chyba zaraz spać, sen sprzyja odchudzaniu ;) (a i na oczy już nie widzę, wciąż przy monitorze...).
Dobranoc.
--------------------
Dziś jadłam:
śniadanie: 2 kanapki z żółtym serem i ananasem
drugie śniadanie (zamieniłam z podwieczorkiem): ciasteczka owsiane i kawa (w Ikea ;))
obiad: makaron z tuńczykiem, groszkiem, kukurydzą i sosem jogurtowo-musztardowym
podwieczorek: zamiast herbaty z sokiem malinowym wypiłam herbatę z cytryną, imbirem i miodem, licząc, że zadziała uzdrawiająco...
kolacja: sałata, ogórek i kawalątek łososia
a miód do herbaty dodałaś po jej przestygnięciu?
OdpowiedzUsuńzdrowiej!
dla pocieszenia dodam, że wiele osób miało dziś podobny dzień
chyba coś "wisi" w powietrzu
ale NIE DAMY SIĘ oj NIEEE!!!
Tak, miód do lekko przestudzonej herbaty... Choć najbardziej lubię pić herbatę gorącą :)
UsuńNiech już sobie idzie z tego powietrza, bo potrzebuję energii :)
troche dziwne dla mnie jest kiedy podwieczorkiem nazywa sie herbate z cytryna :) zawsze myslalam ze to jest cos do przegryzienia i do popicia, no ale nie sama herbata z miodem np :p
OdpowiedzUsuń