Jutro pierwszy masaż w tej serii. No mam cykora, gdyby ktoś pytał ;)
Dostałam też nową dietę (od pojutrza), bo musimy trochę szturchnąć ten mój organizm. Zatrzymał się i stoi.
Wiem, że to normalne, ale wkurza mnie bardzo, bo jednak efekty są bardzo motywujące.
A ten się broni, zapiera, żeby go tylko nikt z tych zapasów nie ogołocił...
Ale powalczymy, zwyciężymy! o :) W końcu walczę teraz jeszcze o 8 kg.
Ciekawe tylko, jak na tej cienkiej diecie (bo podobno taka jest ;)) będzie mi się funkcjonować.
Ostatnio wystarczająco odczuwam brak energii i senność...
No nic, będę zdawać relacje...
---------------------
Dziś jadłam:
śniadanie: twaróg z pomidorem (miała być rzodkiewka i szczypiorek, ale się zagapiłam i nie miałam)
drugie śniadanie: kasza jaglana z jabłkiem i cynamonem
obiad: to co wczoraj, czyli kasza z indykiem i szpinakiem (baaardzo fajne)
podwieczorek: też kasza z jabłkiem
kolacja: ykhmm... ykhmm... miały być kotleciki z kaszy jaglanej (z cebulką, czerwoną papryką i curry), ale... wszystko mi się rozleciało i zjadłam kaszę z drobno posiekanymi warzywami ;) Ale było pyszne!
Dochodzę do wniosku, że nie lubię żadnych placków, kotlecików. Nigdy nie lubiłam i nie umiałam ich robić (czyt. smażyć). Następnym razem poproszę bez kotlecików ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz