Weekend z gośćmi. To jest pewna trudność.
Nie o to chodzi, że mam więcej pokus, ale raczej o to, że nasze, moje i gości, 'pory posiłków' się nie synchronizują.
Wczoraj na przykład goście przyszli po 20. Ja o 19 zjadłam kolację, więc luz, nie byłam ani głodna, ani łasa na to, co na stole.
Ale goście wyszli przed 3 i nie ukrywam, że pod koniec to byłam już słaba i skubałam rukolę i orzeszki pini z ulubionej sałatki :( No ale normalnie o tej porze bym już smacznie spała, a nie jadła ;)
Dziś rodzice na obiedzie. Wszyscy obiad o 15, a ja - o 16 (i tak zamieniłam obiad z podwieczorkiem).
Poza tym wstałam późno, pominęłam śniadanie, ale za to skubnęłam kilka płatków migdałowych i okruszków z szarlotki oraz kilka orzechów z miseczki...
Za tydzień kolejna impreza, nocna. Muszę wymyślić sposób, jak sobie poradzić.
Zdeklarowałam już, że będę kierowcą, więc przynajmniej alko nie będzie mnie kusić ;)
No mam trochę wyrzutów, tym bardziej, że waga stoi i pewno powinnam się bardziej przyłożyć.
No i jeszcze lekko zmodyfikowałam dzisiejszą kolację, bo nie zdążyłabym po gościach przygotować sobie tej z rozpiski...
-----------------
Dziś jadłam:
śniadanie: brak
drugie śniadanie: ciasto jaglane Patrycji (miałam w rozpisce, nie mogłam się oprzeć ;) fajne do porannej kawy, o takie:
pora obiadu - podwieczorek (te moje zamienione pozycje): sok marchewkowy Marvita i maca razowa
pora podwieczorku - obiad: indyk ze szpinakiem i kaszą jaglaną (pycha!)
kolacja: miał być bakłażan faszerowany kaszą jaglaną z warzywami, a była kasza jaglana po prostu duszona z warzywami
I ta właśnie dezorganizacja i nietrzymanie się planu mnie denerwuje. Musze na to wymyślić sposób na przyszłość...
oooo moje ciasto :D
OdpowiedzUsuńsmakowało? ;-)
No, właśnie Patrycja :) Twoje :)
UsuńFajne, tylko... już nie mam go w diecie (a ciasto jeszcze mam ;))