niedziela, 22 września 2013

365.10

No to pierwszy weekend za mną - zaliczam do udanych. Nie było trudno, bo nie było pokus. Żadnych gości, żadnych wizyt u kogoś, żadnej knajpy.  

Prawdziwy test dopiero przede mną - parapetówka firmowa! No nic! Zostanę kierowcą, a w wolnych chwilach będę tańczyć ;)

No i dziś walczę z bólem głowy. Silnym, takim migrenowym. Ale nie ugięłam się, nie wzięłam prochów (w czasie kuracji raczej niewskazane, więc się starałam).

Moje przemyślenia na temat diety: co do ilości nie mam zastrzeżeń. Brakuje mi warzyw, na przykład dziś na obiad chętnie zjadłabym sobie jeszcze trochę jakiejś sałaty z pomidorem...
No i pory posiłków w weekend całkowicie rozjeżdżają się z porami jedzenia mojej rodziny. W rezultacie jemy na przemian, szkoda trochę...

Chyba zaraz się położę. Podobno sen sprzyja odchudzaniu :)

--------------------
Dziś jadłam:
śniadanie: w porze drugiego śniadania ;) owsianka z żurawiną - jedno z moich ulubionych śniadań
drugie śniadanie: -
obiad: łosoś z makaronem
podwieczorek: surówka z selera z gruszką - super!
kolacja: łosoś z rukolą i pomarańczą (miałam do wyboru wątróbkę albo łososia, ale wybrałam rybę, mimo że na obiad też jadłam, bo lubię)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz